» Recenzje » ParaWorld

ParaWorld


wersja do druku
ParaWorld
Firma Nicolas Games ma tendencję do wydawania w naszym kraju gier średniej jakości. Nie są to na ogół totalne badziewia, ale też brak wśród nich dzieł wybitnych.

Tak sądziłem do momentu, w którym w moje ręce trafiła gra ParaWorld. Spodziewałem się kolejnego typowego RTSa, który nie wniesie nic do gatunku - po prostu przyjemnego, który można bez żalu odstawić na półkę po kilku dniach grania. Jednakże, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, produkcja ta okazała się jedną z najrozkoszniejszych strategii, z jakimi miałem przyjemność się zetknąć!


Podróż do wnętrza ziemi


Ciekawe jest już samo założenie gry, bowiem. nie kierujemy w niej ani średniowiecznymi wojami, ani też oddziałami amerykańskich marines szturmujących Normandię a... dinozaurami. Pomysł wydaje się dość dziwny i martwiłem się, jak twórcy gry, Deep Silver, sobie z nim poradzą. Okazało się, że w świetnym stylu – stworzyli trzy zróżnicowane rasy ludzkie, które oswajają prehistoryczne stwory na kilka sposobów, wnosząc do sposobu funkcjonowania swoich prapaństw wiele ze swej kultury.

Brzmi dziwnie? Oczywiście – cała gra jest oniryczną, lekko groteskową wariacją na temat „co by było, gdyby dinozaury żyły do dzisiaj”. Konkretnie do początków 2006 roku, kiedy rozpoczyna się akcja. Nie będę zdradzał zbyt wiele, by nie psuć graczom zabawy (chociaż muszę przyznać, że historia stoi raczej na średnim poziomie). Powiem tylko, że bohaterowie zostają przeniesieni do zaginionej krainy znajdującej się gdzieś w rejonie Trójkąta Bermudzkiego, a tam napotykają walczących z Jeźdźcami Pustyni (nomadyczny lud przypominający Beduinów) Nordów (nieco bardziej rozwinięci wikingowie) oraz dumny Klan Smoka (mix średniowiecznej i współczesnej Japonii). Każda z frakcji reprezentuje nieco inny model rozgrywki (przede wszystkim proporcje wykorzystania różnych surowców), inne jednostki i rozwiązania urbanistyczne (np. część budynków Jeźdźców jest mobilna). Trzeba przy tym zaznaczyć, że rasy są dobrze zrównoważone i na tyle zróżnicowane, że każdy znajdzie coś dla siebie.


Jurasic Park


Frakcje frakcjami, ludzie ludźmi, ale pierwszoplanową rolę grają dinozaury. Mamy dziesiątki rodzajów – od małych, zwinnych biegaczy, poprzez odpowiednio opancerzone średnie bestie, aż po gigantyczne monstra, potrafiące przenosić dziesiątki ludzi i mieszczące na plecach całe machiny oblężnicze. Nie ma wątpliwości – mimo że ludzie władają krainą, to dinozaury są prawdziwą bronią ostateczną. Każda frakcja wykorzystuje je nieco inaczej – Klan zwykł umieszczać dość zaawansowane maszyny na plecach prahistorycznych stworów, dzięki czemu możemy ujrzeć jeźdźca siedzącego na jaszczurze i strzelającego z karabinu maszynowego czy siejącego spustoszenie miotaczem ognia. Z drugiej strony moi ulubieni pseudo-Beduini stawiają na brutalną siłę dzikich mięsożerców – w tym przerażającego T-Rexa. Dla równowagi Nordowie stoją gdzieś pośrodku obu opcji – nie są tak nastawieni na technikę, jak Azjaci, ale też nie zwykli polegać tylko na krwiożerczych bestiach, jak ludzie pustyni.

Na mapie, poza stworzeniami służącymi ludziom, znajdziemy również masę bestii, które wiodą bardziej lub mniej brutalny żywot w oddaleniu od ludzkich osiedli. Podczas gdy w zwykłych strategiach polowaliśmy na jelenie czy owce, tak tutaj przyjdzie nam zarzucić sieć na nieco większą i bardziej łuskowaną zwierzynę. Przy czym ta nie zawsze jest potulna jak (pra)baranek – czasem naszą wioskę ni z tego ni z owego zaatakuje stado żądnych krwi velociraptorów, które z łatwością zamienią spokojną osadę w rzeźnię. Świat Paraworld jest więc niebezpieczny – musimy uważać nie tylko na przeciwnika, ale też na otoczenie. Wrogie nastawienie świata jest bardzo ciekawym elementem gry – buduje fajny klimat.


Międzyzębie tyranozaura (interface)


Graczowi szybko rzuci się w oczy interface, który jest skonstruowany w dość ciekawy i nietypowy sposób (podobną konstrukcję widziałem chyba tylko w Earth 2160). Na panelu po lewej stronie ekranu widzimy wszystkie nasze jednostki – tak budownicze, jak i te nastawione na zjadanie wroga. Ukazane jest na nim także to, co kto obecnie robi – stamtąd możemy tez zarządzać poczynaniami naszych milusińskich morderców. Rozwiązanie jest naprawdę genialne – pozwala nam w każdej chwili widzieć dokładnie, co dzieje się z każdym wojownikiem czy zbieraczem.

Ekran jest podzielony na pięć segmentów, odpowiadających sile poszczególnych oddziałów. I tak: najsłabszy włócznik jest umieszczony obok budowniczych w rubryczce z jedną gwiazdką, podczas gdy potężny triceratops rozgości się w segmencie z czterema gwiazdkami. Oczywiście ilość miejsc do rozdysponowania w każdym segmencie jest ograniczona – im większa ilość gwiazdek (czyli im potężniejsze monstrum), tym mniejsza ilość miejsc, jakie możemy zapełnić poszczególnymi bestiami. W umieszczonej na samym szczycie rubryczce z pięcioma gwiazdkami możemy mieć tylko jedno stworzenie, które zwykle decyduje o wyniku bitwy, a czasem nawet całej rozgrywki.

Twórcy gry wpadli tez na genialny pomysł –możemy przemieszczać oddziały między segmentami interface’u,– płacąc określoną ilość czaszek (surowiec otrzymywany za zabitych wrogów – jeden z czterech, obok drewna, mięsa i kamienia). Mamy na przykład możliwość przeniesienia zwykłego łucznika o poziom wyżej, co zagwarantuje mu poważny bonus do wszystkich statystyk. Nie sprawi to oczywiście, że będzie zdolny konkurować z tyranozaurem, ale na pewno będzie miał znaczną przewagę nad nieulepszonym łucznikiem wroga.

Poza interfacem gra korzysta głównie ze sprawdzonych norm strategii komputerowych – rozbudowujemy bazę, zbieramy surowce, gromadzimy wojsko, walczymy, wynajdujemy ulepszenia. Posiadana przez nas ilość surowców jest ograniczona przez pojemność magazynów (nie zbieramy ich „w próżnię” jak w większości RTSów), wiele jednostek posiada zdolności specjalne. Zasadniczo – standardowa pozycja.


Jaszczurzym okiem


Grafika to zdecydowanie jeden z największych plusów gry. Może i nie jest bardzo szczegółowa (gra ma już kilka ładnych lat), ale nadrabia stylem i wyobraźnią twórców. Lekko rozmyta, bardzo kolorowa, przebajeczna i absolutnie wyśniona oprawa sprawiła, że znowu poczułem się jak dzieciak czytający Juliusza Verne’a. To, co pojawia się przed naszymi oczami jest ucztą tak dla dużych, jak i małych chłopców. Fale rozbijają się na brzegu plaż, poruszają się delikatnie muskane wiatrem drzewa i krzaki , ziemia się trzęsie, a trawa zostaje zmiażdżona pod stopami prahistorycznych stworów, które poruszają się w bardzo sprężysty i budzący uśmiech uznania sposób. Projekty budynków i jednostek również zasługują na pochwałę – są stworzone z artyzmem i polotem, a przy tym - bardzo kolorowe i plastyczne. W grze nie ujrzymy krwi, ale grafika nie ma też stylu kreskówki –kojarzyła mi się raczej ze snem dziecka, sugestywnym, ale na swój sposób delikatnym. Nawet ogromne potwory są bardziej sympatyczne niż przerażające, ale czuć ich potęgę.


Słyszę zew dżungli!


Na pochwałę zasługują także muzyka i udźwiękowienie. Muzyka jest tak dobra, że czasem słucham jej, zajmując się pracą czy jadąc autobusem (soundtrack jest w formacie mp3, możemy więc korzystać z niego do woli). Komentarze naszych podwładnych również budzą uśmiech – są żartobliwe i utrzymane w pogodnym stylu, a porykiwania potworów są bardzo przekonujące. Dźwięk również zasługuje na wysoką notę – nieraz czułem się jak w prawdziwej dżungli, wyposażony w dzidę i uciekający przed co większymi drapieżnikami. Naprawdę pierwsza klasa!


Wdepnięcie w ka-ka


Gra nie jest niestety pozbawiona wad. Przede wszystkim jest dość awaryjna – potrafi się nie uruchomić albo wyrzucić nas na spokojne wrzosowiska pulpitu Windows. Ponadto jednostki lubią się zablokować w wąskich przejściach lub lewitować metr nad ziemią (co jest szczególnie zabawne przy wielotonowych prahistorycznych gadach). Poza tym, niestety, nie ujrzymy nikogo na serwerach gry – ale za to już chyba twórców winić nie mogę.


Nie taki dinozaur straszny, jak go malują


Jak napisałem we wstępie, gry od Nicolas Games zwykle pozostawiają wiele do życzenia. Tym razem jest jednak zupełnie inaczej – Paraworld jest jedną z najprzyjemniejszych gier, w jakie ostatnio grałem. Obecnie produkcja jest dostępna w serii Fabryka Gier, w śmiesznie niskiej cenie 19,99 zł. Stosunek jakości do ceny jest naprawdę kosmiczny, zdecydowanie warto poświęcić dwie dychy na tak znakomitą grę. Polecam!



Plusy:


  • pomysł
  • klimat
  • ciekawe rasy
  • dinozaury!
  • grafika i muzyka
  • bardzo przystępna cena
  • wygodna w obsłudze
  • dobra tak dla graczy z wieloletnim stażem, jak i dla początkujących



Minusy:

  • awaryjność
  • pomniejsze błędy
  • fabuła




Zwiastun gry:



Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: ParaWorld
Seria wydawnicza: Fabryka Gier
Producent: SEK.ost
Wydawca: Deep Silver / Koch Media
Dystrybutor polski: Nicolas Games
Data premiery (świat): 15 września 2006
Data premiery (Polska): 6 grudnia 2006
Wymagania sprzętowe: Procesor 2.5 GHz, 512 MB RAM, min. Radeon 9800 Pro lub GeForce FX z 128 MB RAM i karta dźwiękowa obsługująca 3D Sound
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.paraworld.com
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 29,90 zł
Tagi: ParaWorld

Komentarze


arakin
   
Ocena:
0
Wygląda nawet ciekawie, choć kolorystyka momentami jest nieco dziwna
02-03-2010 14:49
Dante
   
Ocena:
0
W redakcji panuje ogólny trend na dinozaury. xD
02-03-2010 21:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.