» Recenzje » Mirror's Edge Catalyst

Mirror's Edge Catalyst


wersja do druku

Wizja na przyszłość

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Mirror's Edge Catalyst
Mirror's Edge okazał się jedną z tych gier, które pomimo dość mieszanych recenzji i gorszej niż oczekiwano sprzedaży podbiły serca całej rzeszy graczy. Choć wiele osób wypatrywało kolejnej odsłony, przez lata nic się nie działo. W końcu, po przeszło ośmiu latach, na sklepowych półkach pojawił się Mirror's Edge Catalyst, który okazał się nie kontynuacją, a rebootem.

Pędem przez fabułę

Ponownie wcielamy się w postać Faith Connors, jednej z najbardziej utalentowanych sprinterek w Mieście Szkła – totalitarnej metropolii zarządzanej przez Konglomerat. Dziewczyna wychodzi z więzienia tylko po to, żeby kilka chwil później ponownie stać się ściganą osobą. Powrót do życia kuriera nie jest najprostszą rzeczą na świecie, tym bardziej że podczas jednego z pierwszych zleceń w ręce Faith trafiają ściśle tajne dane korporacji.

Pierwsze chwile wolności protagonistki nie należą do zbyt pasjonujących. Fabuła rozkręca się bardzo powoli i początkowo zupełnie nie przykuwa uwagi. Dopiero w połowie historia zaczyna nabierać rumieńców, pozwalając wczuć się w nią, przynajmniej częściowo. Mimo że bieżące problemy i zadania sprinterki są lekko naciągane, to jednak wciąż ciekawe i można przejść nad nimi do porządku dziennego. Niestety oś związana z przeszłością rodziny Connors nie należy do najwybitniejszych – sposób ich rozwiązania widać z bardzo daleka i jest, delikatnie mówiąc, sztampowy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Niemały wpływ na postrzeganie fabuły ma sposób jej przedstawiania. Przerywniki filmowe są całkiem klimatyczne i bardzo dobrze zrealizowane technicznie, co nie może dziwić, jeśli spojrzymy na producentów gry. Niestety część informacji otrzymujemy w trakcie wykonywania misji dzięki komunikacji radiowej ze zleceniodawcą. Nie byłoby w tym może wielkiego problemu, gdyby sama gra nie była tak absorbująca. Im bardziej skomplikowane trasy na nas czekają, tym bardziej skupiamy się na sterowaniu, a całość wypowiadanych do nas słów zamienia się w biały szum. Trochę szkoda.

Scenarzystom udało się za to stworzyć dwie naprawdę ciekawe postacie. Pierwszą z nich jest Plastic, ekscentryczna hakerka, która pomaga Faith w poruszaniu się między  meandrami zaawansowanej technologii. Nie jest to może najoryginalniejsza kreacja, ale bardzo pozytywna i wprowadzająca wiele ożywienia. Drugą jest Dogen – najpotężniejszy z przemytników w Mieście Szkła. Nie pojawia się zbyt często, jednak gdy już to robi, mocno przykuwa uwagę, a jego relacje z główną bohaterką są co najmniej intrygujące. Pozostali aktorzy nie wyróżniają się niczym specjalnym i nie zagoszczą zbyt długo w naszej pamięci.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ręka, stopa, pisk po ścianie

Pierwsza gra zachwyciła i wyróżniała się z tłumu mechaniką rozgrywki. Tym razem nie jest inaczej. Wszelkie aspekty powiązane z poruszaniem się po mieście zostały usprawnione w 100%. Wirtualny parkour działa rewelacyjnie, daje niesamowitą frajdę i nie nudzi się do samego końca. Sterowanie, choć dość proste w podstawach, wymaga czasu, aby względnie pewnie poruszać się po lokacjach. Układ tras szczególnie w późniejszych misjach wymaga sporo uwagi, skupienia i zręczności.

Warto też wspomnieć, że sama gra zachęca do szukania własnych tras, które pozwolą nam jeszcze szybciej poruszać się po dachach. Jednym z ważniejszych elementów, który na to wpływa, jest bardzo dobrze przemyślany system autozapisu. Zarówno podczas zwykłego eksplorowania miasta, jak i wykonywania kolejnych zadań można szukać różnych tras bez obawy, że pomyłka cofnie nasz postęp zbyt daleko. Zazwyczaj gdy spadniemy gra ładuje się do momentu zaraz przed upadkiem. Wyjątkiem są oczywiście próby czasowe.

Twórcy postanowili, że nowa wersja gry pozwoli na swobodną eksplorację świata. Niestety nie przemyśleli dokładnie tego, jak go wypełnić. Miasto jest całkiem spore i zwiedzanie go zajmie nam trochę czasu, ale to wszystko. Niestety większość z dostępnych działalności sprowadza się dokładnie do tego samego – biegu na czas. Jedyne, co się zmienia, to dodatkowe obwarowania, takie jak niemożność bycia zauważonym przez służby porządkowe. Nawet z rewelacyjnym sposobem poruszania się powtarzalność tych wyzwań może dość szybko znudzić.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Odstępstwem od tej reguły okazuje się hakowanie bilbordów,  szukanie ukrytych paczek oraz włamania do centrów komputerowych. Ten rodzaj działalności tworzy parkourowe puzzle zmuszające do intensywnego poszukiwania prawidłowej drogi do celu. Przywodzi to na myśl łamigłówki z serii Assassin’s Creed.

Również szukanie znajdziek nie przysporzy zbyt wiele radości. Z niewiadomych przyczyn w grze o bieganiu prawie wszystkie z nich wymagają zatrzymania się i uruchomienia interakcji, często 2-3 sekundowej. Próba zbierania ich podczas misji jest praktycznie bezsensowna i mocno utrudnia zadania. Jest ich też zdecydowanie za dużo.

Walka z wiatrakami

Wielu graczy kręciło nosem na możliwość używania broni w oryginalnym tytule. Ludzie z DICE wysłuchali tych głosów i tym razem broń strażników jest zabezpieczona biometrycznie i może jej używać tylko właściciel. To zdecydowanie krok naprzód.

Czuć też, że mechanika walki została stworzona z myślą o pokonywaniu przeciwników w pełnym biegu. Najczęściej ataki połączone są z szybkim biegiem, wyprowadzaniem kopnięć z wyskoku czy po wcześniejszym wybiciu się ze ściany. W takich wypadkach całość sprawdza się wręcz rewelacyjnie. Niektórych potyczek można też spokojnie uniknąć, po prostu uciekając i chowając się przed okiem wielkiego brata.

Niestety z niewiadomych przyczyn w kilku miejscach wymuszana jest walka z kilkoma przeciwnikami w małych zamkniętych pomieszczeniach. To jedne z najgorszych fragmentów Mirror's Edge Catalyst. Tego rodzaju starcia są nudne i irytujące, szczególnie finalna, która może przywołać na usta prawdziwą falę słów powszechnie uważanych za obelżywe.

Szare szkło

Wizualnie gra prezentuje się bardzo ładnie i utrzymana jest dokładnie w tym samym stylu, co jej poprzedniczka. Faith płynnie reaguje zarówno na wciśnięcia klawiszy klawiatury, jak i pada. Frostbite ponownie dobrze sprawdza się, utrzymując stabilną liczbę klatek na sekundę, poza pierwszym ładowaniem całość wczytuje się w okamgnieniu a animacje postaci stoją na wysokim poziomie. Ponownie zachwyca strona audio.

Niestety posiadacze komputerów przenośnych mogą mieć na początku problemy z dobrą konfiguracją. Z niewiadomych przyczyn Origin nie rozpoznaje prawidłowo ustawień sprzętowych i uruchamia grę na najniższych ustawieniach. Próba ręcznej zmiany opcji może skończyć całkowitym crushem aplikacji i koniecznością ręcznego usunięcia pliku profilowego. Dopiero użycie predefiniowanych ustawień pozwoliło podnieść poziom grafiki.

Szukając drogi

Nowa wizja Mirror’s Edge po raz kolejny nie spełnia wszystkich  pokładanych w niej nadziei. Pod względem mechaniki gra zachwyca i wywołuje bardzo pozytywne emocje, jednak pozostałe aspekty nie prezentują się już tak dobrze. Otwarty świat nie oferuje zbyt wiele i sztucznie wydłuża grę, a elementy związane z walką potrafią irytować. Miejmy nadzieję, że ludzie z DICE i EA wyciągną odpowiednie wnioski i kolejna odsłona będzie lepsza – Faith zdecydowanie na to zasługuje.

Plusy:

  • mechanika parkour
  • elementy łamigłówek
  • muzyka
  • ładne widoki

Minusy:

  • mało absorbująca fabuła
  • walka w ograniczonej przestrzeni
  • otwarty świat niewiele oferuje
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
6.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Mirror's Edge Catalyst
Producent: EA DICE
Wydawca: Electronic Arts
Dystrybutor polski: Electronic Arts Polska
Data premiery (świat): 7 czerwca 2016
Data premiery (Polska): 9 czerwca 2016
Strona WWW: www.mirrorsedge.com/
Platformy: PC, PS4, PS3, XONE, X360
Sugerowana cena wydawcy: 199 zł.



Czytaj również

Mirror's Edge
Biegnij Faith, biegnij
- recenzja
Battlefield 1
Znowu pierwszy
- recenzja
Mass Effect: Andromeda
Chciałabym, ale się boję
- recenzja
Mass Effect 2
Nadszedł czas na samobójczą misję
- recenzja
Dragon Age: Origins
Umarł król, niech żyje król
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.