W najnowszej części wcielamy się w rolę spadochroniarza Boyda Taversa z 82. dywizji powietrzno-desantowej, jednostki może mało znanej typowemu graczowi, jednak mogącej się poszczycić bardzo bogatą historią i wieloma ciekawymi misjami odbytymi na wielu frontach. Otóż, podczas samej II wojny światowej chłopaki z 82. brali udział w walkach w Afryce, operacjach Overlord i Market-Garden, inwazji na Normandię oraz operacji w Ardenach. I właśnie jej wirtualnym członkiem zostaje gracz.
Fakt, iż wcielamy się w postać spadochroniarza, przynosi pierwszą zasadniczą zmianę w rozgrywce. Otóż nasza przynależność bojowa nie jest tylko tłem dla radosnej dywersji czynionej wśród Niemców. Twórcy zdecydowali się odtworzyć powietrzny desant w najdrobniejszych szczegółach, dzięki czemu gracz będzie czynnie uczestniczył w skakaniu z samolotu. Naszym pierwszym zadaniem będzie bezpieczne lądowanie, co wcale nie musi być łatwe, zważywszy na to, iż spadochron do najłatwiejszych w sterowaniu sprzętów nie należy. Wpływ na to może mieć również fakt, że pod nami ma miejsce wojna i nie trzeba wiele, aby wraży pocisk utrudnił nam nieco lądowanie. Również wiatr nie zawsze będzie naszym sprzymierzeńcem.
Wszystko, co napisałem powyżej może jednak znacznie uatrakcyjnić całą rozgrywkę. Spójrzmy na to z tej strony: lądowanie nie idzie po naszej myśli, oddzielamy się od grupy i trafiamy na przykład na ukryty w lesie oddział niemiecki. Inny scenariusz: lądujemy za linią wroga i musimy przedrzeć się przez wraże oddziały, aby dołączyć do towarzyszy. Brzmi zachęcająco? Dla mnie jak najbardziej. Co ciekawe, twórcy zapewniają, iż to wszystko o czym napisałem będzie możliwe.
Nasze misje będą przynajmniej częściowo trzymały się realiów historycznych. Przyjdzie nam walczyć na Sycylii, w Normandii czy też w Niemczech. Jako narzędzia eliminacji germańskich najeźdźców posłużą nam wiernie odwzorowane sprzęty z tamtego okresu. Karabiny, granaty, pistolety – wszystko to już znamy. Co jednak ciekawe, w Medal of Honor: Airborne będzie istniała możliwość ulepszania naszych broni, np. przez montowanie większych magazynków, uchwytów poprawiających celność itp.
Nie muszę chyba wspominać o niesamowicie realistycznej grafice, pięknych animacjach, zapierających dech w piersiach krajobrazach i porażających efektach. Hasła te słyszymy przed premierą każdej praktycznie produkcji, dlatego mimo zaufania, jakim obdarzam twórców Medal of Honor: Airborne, poczekajmy na grywalne demo, aby zobaczyć tą nadzwyczajność na własne oczy.
Szykuje się więc kawał ciekawej rozrywki. Jeśli zapowiedzi twórców zostaną spełnione, po raz kolejny przyjdzie nam zakasać rękawy i ruszyć na front II wojny światowej. Sobie i Wam życzę, aby był to kawał dobrej rozrywki.