» Recenzje » Lost Horizon

Lost Horizon

Lost Horizon
Lost Horizon po raz pierwszy zaprezentowano w postaci grywalnego dema na targach E3 w 2008 roku. Gra pojawiła się w sprzedaży dopiero dwa lata później, a do Polski zawitała po kolejnym roku. Jednak warto było czekać tyle czasu. Przygoda jest żywcem wyjęta z uniwersum Indiany Jonesa. A olbrzymia ilość lekkiego humoru oraz dynamiczna akcja wyszły jak najbardziej na plus całej produkcji.


Fenton Paddock w skórze Indiany Jonesa

Głównym bohaterem całej tej zwariowanej przygody, dziejącej się w 1936 roku, jest niejaki Fenton Paddock, brytyjski przemytnik i najemny pilot, który obecnie rezyduje w Hong Kongu. Jak można przewidzieć, nie wiedzie się mu najlepiej, gdyż zleceń ma stosunkowo mało. Co gorsza przez przypadek zadarł z lokalną triadą. Pewnej burzliwej nocy, Paddock dostaje zlecenie od swego starego protektora – gubernatora Hong Kongu – który prosi go o odszukanie zaginionej w Tybecie ekspedycji wojskowej. Na jej czele stał syn gubernatora, Richard, stary przyjaciel Fentona z czasów kiedy obaj służyli w armii. Awanturnik nie zastanawiając się wiele, postanawia wyruszyć na pomoc swemu druhowi. Jednak aby to uczynić potrzebuje map Tybetu, który nadal jest niezbadanym regionem. W tym celu udaje się do siostrzenicy starego przyjaciela, Kim. W ten oto sposób Fenton przypadkiem wplątuje młodą i piękną Azjatkę w wir wydarzeń, podczas których przyjdzie mu zmierzyć się z nazistami, francuską policją, Nomadami czy nawet górskimi kozicami argali.

Fabuła jest niemal żywcem wyjęta z uniwersum przygód Indiany Jonesa i wielokrotnie widać inspirację tą serią filmową. Przejawia się to głównie w humorystycznych dialogach postaci, ale również w zdarzeniach sytuacyjnych czy w zagadkach. Najwięcej podobieństw mamy w odniesieniu do pierwszej części przygód Indiany, czyli Poszukiwaczy zaginionej Arki. Czas akcji gry zbiega się z tym z filmu. Gracz odwiedzi te same krainy, w których rozgrywała się fabuła filmu, a główny bohater jest ubrany niemal identycznie jak Indiana. Oczywiście autorzy dorzucili bardzo dużo od siebie, tak więc nie mamy do czynienia z jakimkolwiek plagiatem, dostajemy zupełnie nową przygodę. Zabieg ten okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż już na samym starcie zbudował świetny klimat awanturniczej powieści przygodowej.


Komiksowy świat

Olbrzymią zaletą gry jest jej szata graficzna. Istna uczta dla oczu. Całość wygląda bardzo komiksowo oraz kolorowo, jednak nie mamy do czynienia z przesadą. Dzięki temu gracz nie męczy się, patrząc w ekran. Wszystkie postacie i znaczna większość przedmiotów zostały zaprojektowane jako modele trójwymiarowe. Plansze lokacji natomiast są wykonane tradycyjnie, techniką dwuwymiarową, płynnie kontrastując z dołączonymi do nich postaciami czy przedmiotami. Miejscami byłem pewien, że tła zostały narysowane, jednak szybko okazało się, że te elementy zostały wykonane komputerowo.

Wielkim plusem jest dynamiczna kamera, pojawiająca się podczas dialogów. Dzięki temu nie odczuwamy monotonii podczas gry, a wręcz mamy wrażenie, że oglądamy interaktywny film. Dodawszy do tego fakt, że cutscenek jest bardzo dużo, po kilku godzinach gra naprawdę przeradza się w film. Niekoniecznie wypada to na plus, ponieważ mimo naprawdę ciekawych dialogów były miejsca, gdzie nie mogłem przez dłuższy czas nic zrobić, poza słuchaniem rozmów postaci. To trochę irytowało, gdyż jako gracz chciałem mieć większą władzę nad doborem kwestii dialogowych oraz rozwiązywać więcej zagadek.


Bo muzyka to podstawa

Na równi z genialną fabułą należy postawić nie mniej fenomenalną oprawę dźwiękową. Olbrzymim plusem jest dubbing, dobrany wręcz perfekcyjnie. Zadbano nawet o charakterystyczny akcent dla każdej z postaci na jakie natrafimy. Usłyszymy typowe angielskie przeciąganie głosek, twardy akcent u Niemców czy lekko zniekształconą angielszczyznę u Azjatów. Manewr wyśmienity, a co najważniejsze w pełni wykorzystany. Chwała Bogu, że polski dystrybutor gry, firma Techland, postawił na wydanie Lost Horizon w wersji kinowej. Nie umiem za bardzo wyobrazić sobie identycznego efektu przy całkowitym spolszczeniu dialogów. Ideałem byłoby pełne zachowanie wierności językowej względem nacji bohaterów, ale to w grach niestety nie występuje.

Przez całą rozgrywkę towarzyszy nam piękna muzyka, której uświadczymy bardzo dużo. Napotkamy ogromną różnorodność utworów, aczkolwiek przeważają melodie szybkie i wesołe, czyli takie jakich pełno w filmach przygodowych. Ścieżka dźwiękowa idealnie pasuje do konkretnych sytuacji, które rozgrywają się w danej chwili, jednocześnie świetnie brzmi pozbawiona obrazu. Niestety twórcy nie pokusili się o wydanie osobnej płyty z samą muzyką, a wielka szkoda, bo chętnie posłuchałbym jej w drodze do pracy.


Ciekawe i dziwne zagadki

Poziom trudności nie jest wyśrubowany, ale do łatwych też nie należy. Większą część zagadek szło dość szybko i sprawnie rozwiązać bez większego wysiłku, czy to na logikę, czy też metodą prób i błędów. Jednak w kilkunastu miejscach natrafiłem na łamigłówki będące poza wszelkimi prawami logiki oraz fizyki. Dla przykładu: nie mogłem wbić stalowego haka w lodową ścianę, gdyż była za twarda, jednak kiedy gorący korek, wystrzeliwszy z garnka (nie pytajcie, jak to zrobiłem) uderzył w nią, to gorąco roztopiło lód i mogłem użyć haka. Takich głupot jest w grze zdecydowanie więcej i nie dość, że znacznie utrudniają rozgrywkę, to wyglądają naprawdę dziwnie. Mimo wszystko ogół zagadek jest ciekawy, często wieloetapowy i jest ich dość dużo.

Koło standardowych łamigłówek pokroju "znajdź coś, połącz z czymś i użyj gdzieś", spotkamy kilka mini-gier logicznych. Są bardzo ciekawe oraz, co ważniejsze, możemy wybrać sobie poziom trudności łamigłówki. Niestety natrafimy na takie zagadki naprawdę sporadycznie. Naprawdę szkoda, że twórcy nie pokusili się o więcej tego typu rozwiązań, bo z pewnością mocno wzbogaciłyby całą rozgrywkę.

Innym minusem jest brak prowadzenia dziennika przez główną postać. Nie jest to oczywiście jakaś wielka wada, jednak z pewnością posiadanie dziennika z zadaniami i przemyśleniami głównego bohatera byłoby wielkim ułatwieniem. Zamiast tego twórcy wprowadzili inne rozwiązanie. Jeśli klikniemy na ikonę narratora, głos w tle streści nam całą obecną sytuację, dając jednocześnie wskazówki, jaki cel powinniśmy osiągnąć. Przy okazji nie zdradzi żadnych ważnych szczegółów na temat zadania, a jedynie oceni dotychczasowe osiągnięcia gracza.


Interesujące bonusy

Gdy zakończymy grę, odblokuje się mały pakiet interesujących bonusów. Należą do nich możliwość zagrania w demo gry z targów E3, które odbyły się w 2008 roku, i poznania tym samym zupełnie innego, pierwotnego rozpoczęcia przygody. Nie jest ono za długie, a potrafi dostarczyć sporo frajdy, więc polecam zagrać. Oprócz tego będziemy mieli dostęp do finałowej walki, mogąc ją przejść powtórnie na kilka sposobów. Do tego kilka pomniejszych bajerów. Jest też możliwość zdobycia unikatowego odznaczenia za wykonanie sekretnego uczynku podczas przechodzenia całej przygody.


Nie na każdy komputer

Lost Horizon śmiało można zaliczyć do generacji nowoczesnych gier point & click. Ma wymagania niemal tak samo wysokie jak Gray Matter, co oznacza, że nie ruszy na pierwszym lepszym laptopie. Poziom zawyżają głównie wysokiej jakości trójwymiarowe modele. Do tego wysoka jakość antyaliasingu, naprawdę duża rozdzielczość i jakość cieni. Wszystko znacząco zwiększa siłę, jakiej potrzebuje komputer, aby gra działała płynnie. Z jednej strony to dobrze, bo widać, że ten gatunek nie umarł, a wręcz przeciwnie – coraz bardziej się rozwija. Niestety przez ostatnią dekadę gry point & click przyzwyczaiły graczy do tego, że nie potrzebują jakiegoś naprawdę silnego sprzętu, aby móc pograć w ulubione tytuły.


Interaktywny film

Mimo całego ogromu zalet, w tym pięknej grafiki, oprawy dźwiękowej czy nade wszystko fabuły, Lost Horizon jest niestety w dużej mierze filmem. Mamy dokładnie taki sam syndrom, jak w przypadku The Longest Journey: Dreamfall, gdzie niemal dwie trzecie gry było dialogami filmowymi, na których przebieg gracz nie miał w zasadzie wpływu. Mimo wszystko gra jest warta swej ceny i daje olbrzymią radość podczas przechodzenia. Lost Horizon polecam nie tylko miłośnikom gier przygodowych, ale także każdemu fanowi Indiany Jonesa oraz ludziom kochającym zwariowane przygody okraszone typowo angielskim humorem.


Plusy:
  • FABUŁA!!!
  • udźwiękowienie
  • komiksowa grafika
  • dynamiczna kamera
  • humor
  • różnorodne zagadki
  • dużo interakcji
  • sterowanie kilkoma postaciami
  • polska wersja kinowa
  • olbrzymia liczba lokacji
  • dość długa
  • klimat rodem z filmów o Indianie Jonesie
Minusy:
  • miejscami bardziej przypomina film niż grę
  • dość wysokie wymagania sprzętowe
  • brak dziennika
  • mało mini-gier logicznych
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
9.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Lost Horizon
Producent: Animation Arts
Wydawca: Deep Silver / Koch Media
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 20 sierpnia 2010
Data premiery (Polska): 20 kwietnia 2011
Nośnik: DVD
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 69,90 zł

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W sumie mini gry logiczne to to czego w przygodówkach bardzo nie lubię... a tu proszę, entuzjasta :)
17-08-2011 23:37
   
Ocena:
0
Nie "Poszukiwaczy" a świątyni zagłady...
19-08-2011 09:11
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Świątynia Zagłady, nie Poszukiwacze ;)
19-08-2011 09:47
Vermin
   
Ocena:
0
W zasadzie to więcej jest nawiązań do Poszukiwaczy... niż Świątyni...

Aczkolwiek faktycznie ostatnie sceny są prawie całkowicie inspirowane Świątynią Zagłady.

W tej grze brakowało mi tylko Grrala :D
19-08-2011 18:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.