» Recenzje » Lionheart: Kings' Crusade

Lionheart: Kings' Crusade

Lionheart: Kings' Crusade
Klon – tym słowem można określić produkcję od Neocore Games. Jednak jeżeli już coś się klonuje, to trzeba znaleźć odpowiedni materiał genetyczny, w tym przypadku stała się nim seria Total War. Lionheart: Kings' Crusade bierze to co najlepsze z Medievala i przenosi nas do Ziemi Świętej.


Król daleko od tronu

Grę rozpoczynamy jako król Ryszard Lwie Serce, z czasem dołączą do nas inne postacie, a nawet zagramy po przeciwnej stronie barykady wojskami Saladyna. Zaczynamy z niewielką (jeszcze) armią, stając u bram kontrolowanej przez Saracenów Akki. Należy zdobyć jedną z pozycji wokół miasta, postawić machiny oblężnicze i z pomocą dzielnych Krzyżowców zająć miasto. Konkretniej – najpierw wyeliminować wszystkich i wtedy zająć. Początkowo nie mamy zbyt wielu możliwości taktycznych. Ot, prowadzimy frontalny atak na przeciwnika, wcześniej osłabiając go niewielkim odziałem łuczników. Z czasem, po wykonaniu kolejnych misji, będziemy mogli postawić ścianę włóczni, przerzedzić ciężką kawalerię wroga salwą z kusz czy też samemu posłać konnicę wzdłuż szeregów wrogiej piechoty. Na szczęście nie każda misja sprowadza się do wyeliminowania wszystkiego co żyje, czasem wystarczy zająć jakiś punkt na mapie tudzież odbić ważną personę. Niestety podobnych zadań jest zaledwie kilka i szybko zaczynają się powtarzać.

Lionheart zasługuje na pochwałę za dobrą sztuczną inteligencję. Przeciwnik potrafi odpowiedzieć na każdy nasz ruch. Jeśli ma przewagę strzelecką, stara się utrzymać ją, broniąc łuczników. Gdy zaszarżujemy na niego kawalerią, można spodziewać się, że zatrzyma ją odziałem włóczników. Mimo wszystko komputer też czasem popełnia błędy. Zdarzało się, że wysyłał na moje pozycje pojedyncze odziały lekkiej konnicy, będące bez szans w starciu z ciężkimi kopiami. Także moi żołnierze nieraz nie chcieli słuchać rozkazów, przykładowo: kusznicy, którzy mieli wycofać się za jednostki walczące wręcz, dostawali nagle przypływu odwagi i biegli (z opłakanym skutkiem) wprost na przeciwnika.


Żołnierz bez oka lepszy niż rekrut z oboma

Warto pilnować, by oddziały nie ginęły, ale nabierały doświadczenia i trwały do końca bitwy. Po walkach dostają poziomy, za które można ulepszać takie atrybuty jak: atak, obrona, łucznictwo, morale i wytrzymałość. Dostajemy też dostęp do uzbrojenia oraz mikstur czasowo wzmacniających jednostki. Jeżeli nasi wojownicy dokonają czegoś godnego upamiętnienia lub poświęcą się, dostaną cechę specjalną.
Po ucieczce z pola bitwy otrzymają na przyszłość ochronę przed szokiem. Zdziesiątkowani przez strzały będą lepiej bronić się przed nimi w kolejnych walkach. Co trzy poziomy dostają też jedną z umiejętności do wyboru, na przykład tańsze uzupełnianie strat, postawy bojowe czy poprawa jakości broni i pancerza. Można również dokupić silnych kapitanów, wzmacniających morale kapłanów czy medyków, leczących część żołnierzy po bitwie.

Oddziały mężnych bohaterów, którzy są postaciami historycznymi, mogą brać na pole walki relikwie, dające określone zdolności tudzież wzmacniające armię. Niepotrzebne szczątki jakiegoś świętego możemy oddać papieżowi lub sprzedać. W pierwszym przypadku w nagrodę dostaniemy punkty wiary. Dzięki nim cuda czynione przez relikwie mają lepsze efekty, a większa ich ilość pozwoli nam nosić kilka takich przedmiotów. Wiarę otrzymujemy także, wykonując niektóre zadania dla dworu papieskiego.


Każdy ma rację, ale niektórzy mają jej więcej

Pomiędzy podbojami obserwujemy ekran dowodzenia. Mamy pięć zakładek: rekrutacja – pozyskujemy nowych żołnierzy lub przezbrajamy lekkozbrojnych na ciężkich, zarządzanie armią – wspominane już ulepszenia i szkolenia, unikatowe przedmioty – relikwie i ekwipunek dla wojska, mapa krainy – uwzględnia Ziemię Świętą podzieloną na prowincje do zdobycia. Należą do nich między innymi Jerozolima, Damaszek, Kalifat Kairu, Azja Mniejsza – łącznie 16 krain. Oprócz podbijania kolejnych obszarów, czasem wykonujemy misje w już posiadanych terytoriach lub handlujemy z pielgrzymami. Ostatnia zakładka przedstawia frakcje, którym warto poświęcić kilka słów.

Są cztery: król Francji, Święte Cesarstwo Rzymskie, Templariusze i dwór papieski. Przed każdą wyprawą różne stronnictwa przedstawiają nam swoje plany bitwy. Dla jednych priorytetem może być unieszkodliwienie balisty w okolicach warsztatów, zaś inni stwierdzą, że obowiązkiem chrześcijanina jest odbicie świątyni z kawałkiem krzyża pańskiego. Zależnie od tego komu pomożemy przed bitwą, dostajemy specjalne możliwości jak przekupienie oddziału wroga, by walczył po naszej stronie, albo zatrucie studni. Wszystko aby ułatwić nam osiągnięcie celu. U stronnictwa, któremu pomożemy,
zyskamy punkty sławy. Im ich więcej, tym lepsze bonusy otrzymamy. Może to być drużyna templariuszy, tańsza rekrutacja, a nawet nowy bohater. Trochę inaczej wygląda to u Saracenów. Zamiast kłócić się, jak lepiej zaatakować, wszyscy walczą pod rozkazami Saladyna. Dlatego też twórcy zdecydowali, że Saraceni mogą wykupywać nowe ulepszenia i bohaterów za pieniądze, zamiast zdobywać wpływy u poszczególnych frakcji.


Nie ma to jak pojedynek rycerski

Gra posiada tryb multiplayer (tylko przez Steam), jednak ku memu rozczarowaniu nikt w nim nie gra. Jeżeli nie zamierzamy umawiać się z kimś na wspólną zabawę, to niestety o tej części gry możemy zapomnieć.


Lśniąca zbroja i nikt mnie nie pokona

Grafika w grze może nie prezentuje się słabo, ale widać, że biegnący żołnierze są identyczni niczym klony. Może trochę przesadzam. W każdym oddziale jest po kilka modeli twarzy (zwykle co najmniej dwa), jednak to za mało i ciągle ma się wrażenie, że danego wojownika już gdzieś się widziało. Uzbrojeniem i opancerzeniem także zupełnie się nie różnią, a w grupie też walczą tak samo. Przybocznym bohatera może zostać jedynie osoba leworęczna, a wszyscy kusznicy w walce wręcz trzymają dwa ostrza naraz. Ataki są często wykonywane w powietrze, a pada po nich ktoś z tylnego szeregu. Ten ostatni mankament jednak nie boli tak bardzo. Natomiast pochwała należy się za fizykę zaimplementowaną w grze. Można podziwiać jak mury trafione z katapulty zawsze rozpadają się inaczej, szkoda tylko, że gruz znika. Niestety pomijając struktury obronne, budynki mają na siebie nałożone słabej jakości tekstury.


I w stronę zachodzącego słońca

Lionheart: Kings' Crusade na pewno nie jest grą słabą, jednak ciężko zaliczyć ją do produkcji z najwyższej półki. Jeżeli ktoś grał w Medieval: Total War, niech nie spodziewa się nowości, ale może spędzić z tą grą dodatkowe kilkadziesiąt godzin. Zaś tym, którzy mają niewielkie doświadczenie w strategiach, proponuję zacząć od bardziej rozbudowanych gier z serii Total War, a potem ewentualnie pomyśleć nad Wyprawami Krzyżowymi jako odmianą.


Plusy:
  • tło historyczne
  • fizyka
  • dobra sztuczna inteligencja
  • spory międzyfrakcyjne

Minusy:
  • wtórność
  • słabe tekstury budynków
  • tylko dwie armie
  • klony

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Lionheart: King's Crusade
Producent: Neocore Games
Wydawca: Paradox Interactive
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 15 października 2010
Data premiery (Polska): 17 grudnia 2010
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 3.2 Ghz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 6600 GT lub lepsza), Windows XP/Vista/7
Strona WWW: www.lionheartthegame.com
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 79,90 zł

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.