20-05-2010 18:28
Gdybanie na temat GTA V
Odsłony: 6
Postanowiłem trochę pogdybać przed prezentacją informacji odnośnie Grand Theft Auto V na tegorocznym E3. Czy przypuszczenia, nadzieje, rady się sprawdzą albo przydadzą? Zobaczymy.
Grand Theft Auto, to chyba jedyny przypadek tak absolutnej dominacji w segmencie gier komputerowych. FPSy mają Call of Duty, ale także Halo, czy inne znakomite tytuły. cRPG to już bardzo złożona kwestia – brak jakiegokolwiek „dominatora”. Gry gangsterskie całkowicie zdominowała seria Rockstar Games. Można oczywiście wspominać o Saints Row czy Mafii, ale o bezpośredniej konkurencji nie ma co mówić. Na przestrzeni ostatnich tygodni do rąk właścicieli PCtów i Playstation 3 trafiły dwa DLC, które stanowią zakończenie projektu, jakim była czwarta odsłona GTA. Teraz nasza uwaga skoncentrowana jest na zbliżające się targi E3 - na nich, według słów wypowiedzianych przez Jesse'go Divnich'a, pojawią się nowe materiały, związane z ich nowym dzieckiem, okraszonym grecką rzymską piątką. Z tej okazji postanowiłem przedstawić Wam swoją koncepcję oraz przypuszczenia, ale także i oczekiwania wobec tejże gry.
Odwiedzaliśmy już kilka razy wielkie miasta stylizowane np. na Nowy York, Los Angeles czy San Francisco. Byliśmy początkującym gangsterem, weteranem odzyskującym dawną chwałę, czarnym chłopakiem z dzielnicy slumsów, a na samym końcu jugosławiańskim emigrantem. Chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem było by rzucenie GTA w tereny Azji, a konkretniej Japonii. Chociaż patrząc na ostatnie poczynania Yakuzy bądź True Crime, chłopakom z Rockstar Games zwycięstwo może nie przyjść tak łatwo, jak we wcześniejszych przypadkach. Jeżeli spojrzymy na oba środowiska, to relatywnie łatwiej jest zbudować całą historię na bazie amerykańskiego świata mafii, ponieważ współczesna kultura jest przesiąknięta relacjami raperów, celebrytów czy obrazami na ekranach kin, mówiących o „gangsta crew”. Natomiast klimaty Tokio, to już zupełnie inna bajka. Wszystkie próby odtworzenia w książkach albo filmach klimatów Jakuzy, bądź innych azjatyckich gangów, opierane są na dwóch stereotypach – amerykańskim oraz samurajskim, i z tego mamy miks znany pod postacią Japońskiej Mafii. Zastanówmy się jednak, czy Rockstar jest w stanie zrobić coś wyśmienitego w tak dla nich orientalnych klimatach? Moim zdaniem jak najbardziej. Jeżeli zdołają dotrzeć w jakiś sposób do obrazu najbliższego prawdzie, wtedy chwała im za to. Jeśli im się to nie uda, wtedy pozostaje jeszcze jeden as w rękawie i to chyba największa ich „armata” - filmowość. Nawet średnio realistyczny gniot potrafią przedstawić w takiej postaci, że szczęka opada.
Jeżeli przyjrzymy się bohaterom wszystkich odsłon cyklu, to automatycznie dwie postacie wysuną się nam na pierwszy plan. Mowa tu oczywiście o Tommym Vercettim oraz Nico Bellicu. Charyzmatyczny gangster z lat 70-dziesiątych, żywcem wzorowany na Tonym Montanie, a z drugiej strony chłodny i twardy jak skała rodowity Bałkańczyk. Osobowości zupełnie inne, jednak równie mocno zapadające w pamięć oraz wywołujące sympatię wśród graczy. Patrząc na analogię całej serii, niestety teraz wychodzi na to, że dostaniemy bohatera, który już nie będzie trzymał poziomu wyżej wymienionej dwójki. Może tym razem nastąpi przełom? Jaka postać mogłaby ten impas przełamać? Logicznym wydaje się być jakiś Japończyk, jednak czy jest to jedyne rozwiązanie? W moim odczuciu nie. Co powiedzielibyście na amerykańskiego bądź rosyjskiego gangstera, który po wielu przejściach postanowił rzucić wyzwanie Jakuzie? Bo moim skromnym zdaniem, kolejny motyw o zemście i ochronie bliskich mógłby tylko zepsuć szansę wykreowania czegoś nowego.
Tutaj możemy jedynie rozważać dwa koncepty. Czy wolelibyśmy otrzymać wielkie, rozległe tereny jak w San Andreas, czy mniejsze, lecz bardziej skondensowane Liberty City, znane z “czwórki”? Skoro wcześniej już określiłem w miarę szczegółowo kwestie całej otoczki, jakim byłoby Tokio, to drugie rozwiązanie wydaje się bardziej pasować. Wyobrażacie sobie olbrzymią stolicę Kraju Kwitnącej Wiśni? Ja owszem, ale tylko pod jednym warunkiem – większej możliwości eksploracji budynków, w końcu tym to miasto stoi. Jednak znając ekipę z Rockstar Games, wydaje mi się, że sama metropolia to dla nich za mało. Czyżby możliwość wyprawy w góry, które leża niedaleko od wytypowanej przez nas aglomeracji? Może plaże Okinawy? Wszystkiego wypada się spodziewać.
Spokojnie, bez nerwów. Co prawda, tytuł brzmi groźnie dla wszystkich poza małymi dziewczynkami, które ubóstwiają “złotą rybkę” Electronic Arts. W tym akapicie chciałem poruszyć temat sporny, mianowicie to, co pojawiło się w GTA: San Andreas, a zostało zminiaturyzowane w ostatniej odsłonie. Mowa tu oczywiście o takich elementach, jak dbanie o wygląd naszego bohatera, jego ubioru itd. Moim zdaniem było to genialne rozwiązanie. Dawało nam ono możliwość stworzenia swojego “ja lirycznego”, indywidualnego pod każdym względem, takiego gangstera jakiego sobie wyobrażamy. Dobrze, ale jakie rzeczy powinny być zaimplementowane w najnowszym GTA? Przede wszystkim siłownia, różne style walki oraz ubrania, jednak nie w takiej skali, jak było to w SA, ani tej znanej z GTA IV. To od nas powinno zależeć, czy nasza postać będzie chodzić w szykownym garniturze a la włoska mafia, podartym dresie jak zwykły rzezimieszek, czy hawajskiej koszuli i wielkimi przeciwsłonecznymi okularami. Resztę kwestii powinniśmy regulować indywidualnie, według naszych upodobań. Twórcy nie mogą zapomnieć także o umiarze, którego w przedostatniej odsłonie serii zabrakło.
Teraz przeanalizujemy, które elementy deweloperzy powinni zostawić z “czwórki”, a jakich nie: +) wielowątkowa historia – fabuła przygód Nico Bellicia to istny majstersztyk, patrząc pod kątem gier komputerowych, ale także i filmu. Setki charyzmatycznych postaci, z wyróżniającym się kuzynem Romanem, wybory moralne i zerowa liniowość. Wymieniłem tutaj zaledwie parę plusów, ponieważ gdybym chciał wskazać wszystkie, to wyszły by nam ze trzy tomy niezłej powieści. +) tętniący życiem świat – przed premierą gry Rockstar zapowiadał, że zobaczymy żywy świat w tak epickiej formie, jakiej do tej pory nie mieliśmy okazji ujrzeć. Co najistotniejsze, mieli rację. Przechodnie na ulicach zachowują się niesamowicie realistycznie, a ich wachlarz zachowań jest przeogromny, o zróżnicowaniu modeli postaci już nie wspominając. +) olbrzymia ilość pojazdów – to chyba jeden z najważniejszych elementów całej serii. Samochody, motocykle, łodzie, samoloty, śmigłowce. Tak, każdy lubił siać rozwałkę za pomocą A-64, prawda? W GTA IV było mnóstwo pojazdów i to całkiem różnorodnych. Mogliśmy prowadzić auta wzorowane chociażby na tak znanych markach jak Aston Martin (Banshee – DB9) albo BMW. Może gdyby deweloperzy dodali troszeczkę więcej motocykli, wtedy było by jeszcze lepiej. -) słaba jakoś stacji radiowych – ten punkt jest dosyć kontrowersyjny i mam pełną świadomość, że wszedłem na grunt niebezpieczny w samej swojej istocie. Pytacie pewnie, jak to w ogóle możliwe, iż dałem to jako minus - przecież setki godzin materiału z licencjami musi miażdżyć! Nie chciałbym, abyście odebrali moje stwierdzenie jako zarzut pod względem jakości, ponieważ jest przyzwoicie, ale kontrastując z tym samym elementem, który był w Saints Row 2, GTA IV wypada dosyć słabo. -) internet – tutaj podobna sytuacja do punktu powyżej. Bardzo fajne rozwiązanie w swojej istocie, ale wykorzystane w mojej opinii do granic może 25%. Większość opcji była tylko pojedynczym sajtem, na którym mogliśmy sobie poczytać różne bzdety. Gdyby tak można było robić np. zakupy samochodów, handlować czymś, albo zlecać robotę? To jest to! Potencjał jest ogromny. -) konwersja na PC – chyba już z tym akapitem nikt obiekcji nie ma. Paskudna konwersja na PC, błędy, problemy i kosmiczne wymagania techniczne. Albo robimy osobne produkcje dla komputerów oraz konsol, albo robimy idealny port, a nie coś co ma go przypominać, a w dodatku przyprawiać legalnych posiadaczy gry o furię.
Nowe GTA to prawdziwe wyzwanie dla Rockstara, bo poziom poprzeczki jest naprawdę wysoki. Chociaż znając chłopaków, możemy być pewni, że jeśli nie otrzymamy gry jeszcze lepszej, to zapewne dostaniemy produkt na tym samym poziomie, lub ostatecznie ciut gorszy, ale stojący na dobrym poziomie. Czy moje przewidywania się sprawdzą? Zobaczymy na E3. Na sam koniec pragnę zaznaczyć, że wszystkie domysły są jedynie moimi opiniami i oczekiwaniami, więc jedynie w nikłym procencie opierają się na doniesieniach, których o dziwo jest bardzo mało.
Realia
Odwiedzaliśmy już kilka razy wielkie miasta stylizowane np. na Nowy York, Los Angeles czy San Francisco. Byliśmy początkującym gangsterem, weteranem odzyskującym dawną chwałę, czarnym chłopakiem z dzielnicy slumsów, a na samym końcu jugosławiańskim emigrantem. Chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem było by rzucenie GTA w tereny Azji, a konkretniej Japonii. Chociaż patrząc na ostatnie poczynania Yakuzy bądź True Crime, chłopakom z Rockstar Games zwycięstwo może nie przyjść tak łatwo, jak we wcześniejszych przypadkach. Jeżeli spojrzymy na oba środowiska, to relatywnie łatwiej jest zbudować całą historię na bazie amerykańskiego świata mafii, ponieważ współczesna kultura jest przesiąknięta relacjami raperów, celebrytów czy obrazami na ekranach kin, mówiących o „gangsta crew”. Natomiast klimaty Tokio, to już zupełnie inna bajka. Wszystkie próby odtworzenia w książkach albo filmach klimatów Jakuzy, bądź innych azjatyckich gangów, opierane są na dwóch stereotypach – amerykańskim oraz samurajskim, i z tego mamy miks znany pod postacią Japońskiej Mafii. Zastanówmy się jednak, czy Rockstar jest w stanie zrobić coś wyśmienitego w tak dla nich orientalnych klimatach? Moim zdaniem jak najbardziej. Jeżeli zdołają dotrzeć w jakiś sposób do obrazu najbliższego prawdzie, wtedy chwała im za to. Jeśli im się to nie uda, wtedy pozostaje jeszcze jeden as w rękawie i to chyba największa ich „armata” - filmowość. Nawet średnio realistyczny gniot potrafią przedstawić w takiej postaci, że szczęka opada.
Kreacja bohatera
Jeżeli przyjrzymy się bohaterom wszystkich odsłon cyklu, to automatycznie dwie postacie wysuną się nam na pierwszy plan. Mowa tu oczywiście o Tommym Vercettim oraz Nico Bellicu. Charyzmatyczny gangster z lat 70-dziesiątych, żywcem wzorowany na Tonym Montanie, a z drugiej strony chłodny i twardy jak skała rodowity Bałkańczyk. Osobowości zupełnie inne, jednak równie mocno zapadające w pamięć oraz wywołujące sympatię wśród graczy. Patrząc na analogię całej serii, niestety teraz wychodzi na to, że dostaniemy bohatera, który już nie będzie trzymał poziomu wyżej wymienionej dwójki. Może tym razem nastąpi przełom? Jaka postać mogłaby ten impas przełamać? Logicznym wydaje się być jakiś Japończyk, jednak czy jest to jedyne rozwiązanie? W moim odczuciu nie. Co powiedzielibyście na amerykańskiego bądź rosyjskiego gangstera, który po wielu przejściach postanowił rzucić wyzwanie Jakuzie? Bo moim skromnym zdaniem, kolejny motyw o zemście i ochronie bliskich mógłby tylko zepsuć szansę wykreowania czegoś nowego.
Miasto oraz świat
Tutaj możemy jedynie rozważać dwa koncepty. Czy wolelibyśmy otrzymać wielkie, rozległe tereny jak w San Andreas, czy mniejsze, lecz bardziej skondensowane Liberty City, znane z “czwórki”? Skoro wcześniej już określiłem w miarę szczegółowo kwestie całej otoczki, jakim byłoby Tokio, to drugie rozwiązanie wydaje się bardziej pasować. Wyobrażacie sobie olbrzymią stolicę Kraju Kwitnącej Wiśni? Ja owszem, ale tylko pod jednym warunkiem – większej możliwości eksploracji budynków, w końcu tym to miasto stoi. Jednak znając ekipę z Rockstar Games, wydaje mi się, że sama metropolia to dla nich za mało. Czyżby możliwość wyprawy w góry, które leża niedaleko od wytypowanej przez nas aglomeracji? Może plaże Okinawy? Wszystkiego wypada się spodziewać.
Powrót do przeszłości, czyli Simsy
Spokojnie, bez nerwów. Co prawda, tytuł brzmi groźnie dla wszystkich poza małymi dziewczynkami, które ubóstwiają “złotą rybkę” Electronic Arts. W tym akapicie chciałem poruszyć temat sporny, mianowicie to, co pojawiło się w GTA: San Andreas, a zostało zminiaturyzowane w ostatniej odsłonie. Mowa tu oczywiście o takich elementach, jak dbanie o wygląd naszego bohatera, jego ubioru itd. Moim zdaniem było to genialne rozwiązanie. Dawało nam ono możliwość stworzenia swojego “ja lirycznego”, indywidualnego pod każdym względem, takiego gangstera jakiego sobie wyobrażamy. Dobrze, ale jakie rzeczy powinny być zaimplementowane w najnowszym GTA? Przede wszystkim siłownia, różne style walki oraz ubrania, jednak nie w takiej skali, jak było to w SA, ani tej znanej z GTA IV. To od nas powinno zależeć, czy nasza postać będzie chodzić w szykownym garniturze a la włoska mafia, podartym dresie jak zwykły rzezimieszek, czy hawajskiej koszuli i wielkimi przeciwsłonecznymi okularami. Resztę kwestii powinniśmy regulować indywidualnie, według naszych upodobań. Twórcy nie mogą zapomnieć także o umiarze, którego w przedostatniej odsłonie serii zabrakło.
GTA IV ---> GTA V
Teraz przeanalizujemy, które elementy deweloperzy powinni zostawić z “czwórki”, a jakich nie: +) wielowątkowa historia – fabuła przygód Nico Bellicia to istny majstersztyk, patrząc pod kątem gier komputerowych, ale także i filmu. Setki charyzmatycznych postaci, z wyróżniającym się kuzynem Romanem, wybory moralne i zerowa liniowość. Wymieniłem tutaj zaledwie parę plusów, ponieważ gdybym chciał wskazać wszystkie, to wyszły by nam ze trzy tomy niezłej powieści. +) tętniący życiem świat – przed premierą gry Rockstar zapowiadał, że zobaczymy żywy świat w tak epickiej formie, jakiej do tej pory nie mieliśmy okazji ujrzeć. Co najistotniejsze, mieli rację. Przechodnie na ulicach zachowują się niesamowicie realistycznie, a ich wachlarz zachowań jest przeogromny, o zróżnicowaniu modeli postaci już nie wspominając. +) olbrzymia ilość pojazdów – to chyba jeden z najważniejszych elementów całej serii. Samochody, motocykle, łodzie, samoloty, śmigłowce. Tak, każdy lubił siać rozwałkę za pomocą A-64, prawda? W GTA IV było mnóstwo pojazdów i to całkiem różnorodnych. Mogliśmy prowadzić auta wzorowane chociażby na tak znanych markach jak Aston Martin (Banshee – DB9) albo BMW. Może gdyby deweloperzy dodali troszeczkę więcej motocykli, wtedy było by jeszcze lepiej. -) słaba jakoś stacji radiowych – ten punkt jest dosyć kontrowersyjny i mam pełną świadomość, że wszedłem na grunt niebezpieczny w samej swojej istocie. Pytacie pewnie, jak to w ogóle możliwe, iż dałem to jako minus - przecież setki godzin materiału z licencjami musi miażdżyć! Nie chciałbym, abyście odebrali moje stwierdzenie jako zarzut pod względem jakości, ponieważ jest przyzwoicie, ale kontrastując z tym samym elementem, który był w Saints Row 2, GTA IV wypada dosyć słabo. -) internet – tutaj podobna sytuacja do punktu powyżej. Bardzo fajne rozwiązanie w swojej istocie, ale wykorzystane w mojej opinii do granic może 25%. Większość opcji była tylko pojedynczym sajtem, na którym mogliśmy sobie poczytać różne bzdety. Gdyby tak można było robić np. zakupy samochodów, handlować czymś, albo zlecać robotę? To jest to! Potencjał jest ogromny. -) konwersja na PC – chyba już z tym akapitem nikt obiekcji nie ma. Paskudna konwersja na PC, błędy, problemy i kosmiczne wymagania techniczne. Albo robimy osobne produkcje dla komputerów oraz konsol, albo robimy idealny port, a nie coś co ma go przypominać, a w dodatku przyprawiać legalnych posiadaczy gry o furię.
Przyszłość niejasna jest
Nowe GTA to prawdziwe wyzwanie dla Rockstara, bo poziom poprzeczki jest naprawdę wysoki. Chociaż znając chłopaków, możemy być pewni, że jeśli nie otrzymamy gry jeszcze lepszej, to zapewne dostaniemy produkt na tym samym poziomie, lub ostatecznie ciut gorszy, ale stojący na dobrym poziomie. Czy moje przewidywania się sprawdzą? Zobaczymy na E3. Na sam koniec pragnę zaznaczyć, że wszystkie domysły są jedynie moimi opiniami i oczekiwaniami, więc jedynie w nikłym procencie opierają się na doniesieniach, których o dziwo jest bardzo mało.